Grzegorz Wagner zachęca do szukania polskich autorytetów
XII Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, który odbył się w Kraków Arenie był ważnym wydarzeniem dla syna legendarnego trenera siatkówki - Grzegorza Wagnera.
- Dwanaście edycji turnieju to duża sprawa. Za każdym razem grają świetne zespoły, a na trybunach – tysiące kibiców choć takich tłumów jak w Krakowie nigdzie wcześniej nie było. Pan, były siatkarz Hutnika, ma chyba powód do dumy?
-Kilkanaście lat temu umówiliśmy się, że musi to być turniej. I jest to turniej przez duże T, mimo że towarzyski. Podobnego nie ma na świecie, dlatego czapki z głów dla organizatorów,
- Nie może być większego uznania środowiska siatkarskiego – nie tylko polskiego, ale i międzynarodowego dla dokonań i samej postaci Pana ojca.
- Mam nadzieję, że tak właśnie jest. Fajnie, że tak wszystko się poukładało.
- Spotykają się na memoriale zawodnicy Pana ojca. Nie sposób zebrać tak licznej grupy znakomitych polskich siatkarzy – złotych medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich przy innej okazji.
- Niesamowite były szczególnie pierwsze memoriały – tuż po śmierci ojca. Odbywały się co prawda w kameralnej atmosferze wspominki były jednak ffantastyczne.. Dla mnie bardzo wzruszające. Poza tym, złoci mieli lepsze zdrowie do nocnych rozmów.
- Jak odbierają tamte wielkie sukcesy - z 1974 i 1976 roku - po latach?
- Wydaje mi się, że dopiero w 1983 roku, gdy spotkali się w Paryżu uświadomili sobie, czego tak naprawdę dokonali. Wyjaśnili sobie szczerze wszelkie niedomówienia. Przekonali się, kim naprawdę są, co dobrego zrobili dla polskiego sportu, dla siatkówki.
- Memoriał znakomicie przybliża postać Pana ojca i jego graczy młodym pokoleniom sympatyków siatkówki, wychowanym już na meczach z udziałem Piotra Gruszki, Michała Winiarskiego, czy Mariusza Wlazłego.
- Liczę na to, że zaczniemy w końcu szukać polskich autorytetów. Zbyt często zapominamy o sukcesach. Zamiast je doceniać i wykorzystywać do bieżącej działalności, rozkładając je na czynniki pierwsze, stajemy się malkontentami i zachwycamy się osiągnięciami innych – Włochów, czy Argentyńczyków. Zacznijmy szanować w końcu to, co mamy w Polsce.
Rozmawiał: Jerzy Sasorski/ZIS